13 kwietnia 2016

Wspomnienia Akowca- Edward Paszkiel. Zdobywanie żywności

Edward Paszkiel (środek) '62
Kapitan Armii Krajowej, partyzant, pseudonim „Pozew”- Edward Paszkiel. Oto kolejna karta historii zapisana jego ręką. Kolejna strona wyznania tajemnicy. Już trzecia, albo dopiero trzecia z ogromu całej jego dokumentacji. Człowiek tajemnica, mój dziadek.

Pisząc tu, staram się upublicznić chociaż w jakimś stopniu jego tajemnice. Chociaż wiem, że jeszcze wiele jest niewyjaśnione.

Zawsze pozostaje sprawa jego skarbu, który gdzieś prawdopodobnie jest zakopany.  Jako dowód są podawane jego słowa. W których w gniewie stwierdził że odkopie broń i zrobi porządek…
To daje jakiekolwiek pojęcie co może być schowane w tym skarbie. Wiadomo jeszcze, że jest tam dokumentacja partyzancka. Powierzona mojemu dziadkowi przez „Szarego” by sprawował nad nią pieczę. Żelazny człowiek.

Lecz zanim przejdziemy do tekstu, muszę coś dodać jeszcze od siebie. W oddziałach „leśnego wojska”, też ginęli ludzie, o tym wspomina sam Edward Paszkiel, czy to w obławach czy też w akcjach. Tam też byli ludzie, tylko ludzie, ze swoimi słabościami, często nie mięli co jeść. Dlatego istniały komórki odpowiedzialne za zdobywanie, składowanie i dostarczanie żywności oddziałom partyzanckim. To też była niebezpieczna „robota”. Też były organizowane ataki na składy żywności, które przeważnie dość mocno chronione zadawały straty atakującym. Bo okupant doskonale wiedział, jak dużą wartość ma jedzenie dla Armii Krajowej.  Innym utrudniającym już dość ciężkie życie w lesie była pogoda, deszcze czy też przymrozki. Tylko czekały by podkopać partyzanckie morale.

Dlatego ogromną wartość i siłę miał dowódca. Który musiał być silny, srogi. Który musiał być bezkompromisowy i nieustraszony. To na nim opierali się zwykli żołnierze. Świetnie tu widać siłę Szarego czy też Hubala. Oni byli ostrzy, mieli swoją idee do których dążyli. Byli niezłomni.
To oni trzymali oddział w kupie. Póki oni się trzymali to trzymali się ludzi im podlegający.
Oddział który „stracił” dowódcę. I to stracił na podłożu psychologicznym. Miał przeważnie dwie drogi do wyboru. Całkowitą zmianę komórki dowodzącej, lub zagładę…

Ale dość, dość mojego ględzenia. Zapraszam do czytania, refleksji, może i do dyskusji… kto wie jakie będą skutki, tego mojego zdzierania tajemnicy…

(Pisownia oryginalna)

Strona 3

Chorąży Edward Paszkiel „Pozew”                                                            
                                                                                              Moja działalność Patriotyczna i Konspiracyjno
-Partyzancka w Orle Białym, P. N(Polska Niepodległa),    B. CH(Bataliony Chłopskie), i A.K.(Armia Krajowa) i WiN
My również ponieśliśmy straty- zginął Kucharz Kapr. Edward Półtorak „Młot”,S trz. Stanisław Bilski(Kula), oraz Józef Pietras „Niwa”, a ranny został Ryszard Koselnik „Spokojny”. Ja również zostałem lekko ranny w rękę, było to jednak zranienie niegroźne. Po nawiązaniu łączności z Kom. Antonim Hedą „Szarym”, przekazaliśmy „Spokojnego” na leczenie. Na dowódcę naszej 12 osobowej grupy, komendant „szary” przydzielił na podchorążego Tadeusza Cioska „Sekta”, pod dowództwem którego działaliśmy w rejonie lasów Małomierzyckich i Starachowickich, dokonując aktów sabotażu i dywersji przez okres około trzech tygodni lipca. W ostatnich dniach naszej samodzielnej działalności, z rozkazu kom. Szarego, dokonaliśmy wraz z grupą podchorążego Stanisława Kowalczyka ps. Grad, przyprowadzoną z rej. Jaworu Soleckiego i Siena, akcji opanowania majątku Pakosław, gdzie przygotowaliśmy duże ilości żywności, oraz upiekliśmy większe ilości chleba dla zgrupowania Ponurego. Na polecenie Kom. Szarego, akcją tą dowodził podpor. Bolesław Jakubowski „Błaszko”. Cały transport żywności, okrężną drogą, przywieliśmy w Lasy Starachowickie, gdzie zabezpieczywszy ją odpowiednio przed zepsuciem, oczekiwaliśmy na nadejście całego zgrupowania. Grupa podchor.. Grada odesłała w swoje rejony zaraz po wykonaniu zadania, troskę o bezpieczeństwo zdobytej żywności pozostawiając naszej 13 osobowej grupie. Dwa dni później przybyły oczekiwane oddziały i wtedy Kom. Szary przekazał  oficjalnie naszą grupę wraz z żywnością Kom. Ponuremu, który wcielił nas do zgrupowania Marjańskiego-por. Stanisława Pałaca, pluton podpor. Jurka-Czerwonego. Na drugi dzień po włączeniu nas do plutonu Jurka wraz z całym plutonem ubezpieczaliśmy obóz na daleko wysuniętych placówkach i nazajutrz przy zmianie obsady placówki, przez drużynę kapr. Reda „Józefa Stępińskiego”, którą przeprowadził podpor. Stefan Obara „Stefan”, na naszą placówkę natarli Niemcy, a my siłą ognia dwóch drużyn odpowiedzieliśmy ogniem, co powstrzymało niemiecki marsz do przodu, natomiast dowództwo nad całą grupą obiął podpor. Stefan który uformował nas w odwrotową grupę marszową, rozkazując powolne wycofywanie się, natomiast sam z czterema żołnierzami ubezpieczenia tylnego maszerował na końcu posyłał od czasu do czasu krótką serię ze Stena, nam żołnierzom zlecając oszczędzanie amunicji. Po pewnym czasie dotarliśmy do uformowanej przez nasze zgrupowanie (Marjańskiego…


Tu urywa się strona… ale spokojnie. Kontynuacja jest na kolejnej. Lecz nie byłbym sobą gdybym nie zostawi,  Ciebie czytelniku z dozą niepewności…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz