1 lutego 2016

W rytm stukotu kół...

EN57...kibelek, taki pospolity, ogólnodostępny. Każdy z nas nim jechał bądź go chociaż widział. Jest taki ludzki...Ale jak to ludzki, przecież to pociąg...a no tak to. Każdy z nas jest własnie jak EN57, szary, nijaki jeden z wielu ale w drodze.

źródło
Ciągle się gdzieś przemieszczamy. Z domu na uczelnie, z uczelni do PUBu z PUBu do domu. Przemieszczamy się na swojej drodze życia. Po torach które już są przecież położone. Czasem jedynie możemy zmienić kierunek, przestawiając zwrotnice. Lecz są to zwrotnice stare, mechaniczne i potrzebujemy ogromnego wysiłku by ją zmienić. Musimy na chwilkę stanąć, stracić rytm stukotu kół. Musimy wysiąść ze swego pociągu, przestawić tę cholerną dźwignię. A przecież jest to takie ciężkie.





Lecz gdy już to zrobimy najpierw poczujemy satysfakcje, coś małego nam się udało. Lecz nie od razu widzimy efekt, coś kliknęło, coś się ledwie poruszyło.




Dopiero jak ponownie ruszymy swój pociąg to odczujemy, że nagle zmieniamy tor, potem może nawet kierunek. Ale to wszystko przyjdzie z czasem. Stajemy się wyjątkowi, z własną drogą. Jedziemy niepewnie, nie znamy tej trasy, nie znamy tych torów. Tak bardzo nie chcemy się wykoleić. Poznajemy wszystko wokół. Czasem przystajemy skrupulatnie sprawdzając torowisko. Obawiamy się, czy przez przypadek nie jedziemy pod prąd. Czy tory nagle się nie skończą. Czy nie ulegniemy awarii, po której zostaniemy cofnięci na stacje początkową. Gdzie znów będziemy wyruszali w swoją drogą od nowa..tyle że naprawieni, odnowieni gotowi znów stawić czoła trudowi podróży.

Z czasem, w trasie przyśpieszamy, stajemy się pewniejsi. Gnamy do przodu, spodziewamy się dokąd dążymy. Koła się kręcą, słychać charakterystyczne, rytmiczne tyty tyty tyty...Nic nam już nie jest straszne. Przecież jesteśmy rozpędzeni. Nic nas nie powstrzymuje, żadne ograniczenia prędkości, żadne tarcie, żadne pagórki, żadne hałdy śniegu. Bo przecież żadnego pociągu nie ma, jesteśmy MY, to MY przemy do przodu. Nawet gdy coś się zepsuje, to przecież jeszcze daleko zajedziemy.

Aż w końcu dojeżdżamy do końca. Zwalniamy, przygotowujemy się do wjazdu na peron. Obwieszczamy wszystkim, że przybywamy. Oni tam wiedzą, że zaraz będziemy...i oto jesteśmy.

Całkiem nowe miejsce, Nowe doświadczenie. Wszyscy ciekawi, zapatrzeni w nas. Teraz już wiemy, że pokonaliśmy swoją podróż, pokonaliśmy lęk przed nowym, pokonaliśmy wszystkie przeszkody. Wszystkie awarie przez, które musieliśmy zaczynać od nowa. Teraz możemy odpocząć. Możemy pozwolić nadwyrężonym kołom na chwilę spokoju.

Chwilę spokoju. Bo przecież własnie położyli nowe tory, w kolejne nieznane miejsce...ruszamy. Ale STOP...najpierw czeka nas remont. Generalny. Chcemy się ulepszyć, unowocześnić. By być sprawniejsi, by być bardziej przygotowani na nowe trudy, przeszkody...w rytmie tyty tyty tyty tyty...

Zawsze jesteśmy w drodze...tylko czasem odpoczniemy na stacji końcowej.

Znalezione gdzieś w internecie- Kaliska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz